Pszczyna/Stara Wieś
W klubie od: 08.05.2006
Ilość komentarzy: 9
Ilość postów: 1390
Ilość wyświetleń: 51131
Jestem szarym zwykłym człowiekiem który mieszka w pięknym mieście Pszczyna a dokładniej w najpiękniejszej dzielnicy Pszczyny Starej Wsi.
"But I'm a creep, I'm a weirdo, what the hell am I doing here?"
Trochę smęciłem kiedy zobaczyłem propozycje dni Pszczyny. Odwołuję to. Piknik swoim poziomem bliskim dna jest obecnie nie do pobicia.
Dni Pszczyny przy Wielkim Pikniku to zakąska dla koneserów...
PIN powinien być co najwyżej zespołem-support'em Bayer Full w Kozich Dołach. Wiem, wiem - nie znam się i jestem w ogóle głupi ;).
Łączę się w bólu ze wszystkimi, którzy boleją nad kondycją polskiej muzyki rozrywkowej...
Krótko. Wielkie dzięki za koncert! Brakuje w Pszczynie takich znakomitych inicjatyw muzycznych. Czuję się po 2 godzinnym graniu Raz Dwa Trzy solidnie najedzony ;)
Do artysty:
Rozumiem Twoje argumenty mówiące o różnicach na zdjęciach... ale bardziej chodziło mi o sam pomysł zdjęcia (a nawet miejsce - dosłownie identyczne). Otrzymałem już krótką wiadomość od redakcji, która wystarcza choć nie do końca mnie przekonuje, sprawę zamykam...
Pozdrawiam artystę i redakcję Pless...
Do pivvcio:
Nie chcę się wdawać w niepotrzebną wymianę zdań o okularach. Jeżeli dla Ciebie te zdjęcia są zupełnie różne.. szanuję. Dla mnie jednak za dużo jest w nich cech wspólnych... subtelne różnice mnie nie interesują.
Pozdrawiam...
Artykuł średnio ciekawy... nie to zresztą mnie interesuje. Od razu zwróciłem uwagę na zdjęcie zamieszczone do tej publikacji. Otóż wydaje mi się, że jest "zbyt" podobne do zdjęcia mojego autorstwa wykonanego około maja i czerwca 2005. Dla porównania zdjęcie od 1 września jest zamieszczone na mojej stronie, w galerii "noc w obiektywie" (adres w moim profilu). Przypadek czy celowe działanie ? (pytanie jak najbardziej życzliwe...)
Cała impreza pod szyldem "piknik" jest mi prawie obca (prawie bo byłem uczestnikiem koncertu Myslovitz'ów). Sądząc po straganach rodem z odpustów to oprawa była dość kiczowata. Na widok świecących kulek, sznurków, waty cukrowej i przyklejonych do niej śliniących się dzieci, milionów kufli z piwem o podejżanym zapachu (... a może to już zapach z... ust :|) moje narządy wewnętrzne odmawiają posłuszeństwa. Miejsce spędu ludzi też nie było do końca dobre bo po zakończeniu wszelkich atrakcji ludzie stworzyli rzekę ciał obejmującą wszystkie drogi ucieczki (mnie na szczęście udało się znaleźć lukę :)). Widać nie wszystko może być idealne... Całe to nienajlepsze wrażenie poprawił mi koncert choć to tylko zaspokoiło jeden ze zmysłów - słuch - bo węch i oczy nadal męczyły pewne subtelne szczegóły. Myslovitz zagrał tak jak zwykle na koncertach, na swoim dobrym poziomie. Nie mam im nic do zarzucenia (oprócz tego, że nie zagrali tej piosenki na którą czekałem :P >> Czytanka dla niegrzecznych :P). Pokaz sztucznych ogni widziałem w perspektywie drugoplanowej, na pierwszym planie stało... drzewo. Postanowiłem nie iść wraz z rządnym widoku paru światełek tłumu ludzi (moje skojarzenie to pierwszy front w bitwie pod Grunwaldem :)). To tyle... relacji...