Data: 21.02.2018; 15:07
Sąd Najwyższy uniewinnił skazanego w I instancji za przywłaszczenie sobie w sklepie czyjeś 50 zł pozostawione na ladzie - usprawiedliwiając ten czyn jego "roztargnieniem"...
W roztargnieniu - niewinny!
Ajajaj, Wysoki Sondzie -
no, zgwałciłem, fakt,
ale roztargniony wtedy bylem,
liczę na uniewinniający pakt;
już nie będę roztargniony,
poczekam na jej zgodę,
o rękę poproszę raczej,
inaczej - niech dostanę w mordę...
A to..., Wysoki Sondzie,
tak, jechałem po pijaku,
lecz rozkojarzony byłem
stąd znalazłem się na zderzaku...
Mam takiego pecha po prostu,
dlatego liczę na uniewinnienie,
te wypadki się zdarzają
przez to moje roztargnienie...
Że co, Wysoki Sondzie,
że pobiłem po obiedzie żone?
E, to też przez roztargnienie:
podała mi danie niedosolone...
A dlaczego miałbym za to beknąć?
Znam przecie to medialne doniesienie,
że Sąd uniewinnia za występki
popełnione przez roztargnienie...
Przepraszam, ale to też nie moja wina,
że zamachnąłem sie na cudze mienie
i skradłem starszej kobiecie 50 złotych...
to tez było przez zwykłe roztargnienie...
Że co, ze obraza sądu i rok kicia za to?
Nie no, Sąd mnie wprawia w rozbawienie;
przecież ta obraza Sadu,
to była przez roztargnienie!
Ach, Wysoki Sąd mnie pyta o ten wybryk,
że podpalam cudze mienie...?
Eh, to takie oczywiste:
...cież to też było przez roztargnienie...!
Przysięgam na Ślepą Temidę,
że to całe komuś zadane cierpienie,
to naprawdę było przez to moje
permanentne roztargnienie...
A nade wszystko z mediów
takie było moje uświadomienie,
że i nawet Sąd Najwyższy
też popada czasem w roztargnienie...