Data: 08.10.2017; 20:36
Naprawdę smutne były te niedziele, dla mnie przynajmniej, z tego właśnie powodu, że sklepy były nieczynne.
Jakoś tak nieswojo w ten dzień było i chciałem, aby się jak najprędzej skończył...
Taki raczej paradoks, gdyż z drugiej strony był to oczekiwany dzień wony, a więc dzień radości, a nie smutku.
Oburzone tym stwierdzeniem o tamtych niedzielach mają prawo być pracownicy głownie marketów, którzy zmuszeni są w ten dzień pracować. Współczuje im, naprawdę.
Ale tak już jest, że jak nie mamy wyboru, to albo się godzimy, albo.. pozostajemy bez pracy.
Jeśli ktoś nie znosi widoku krwi, a chce być chirurgiem, no to... musi ze swych aspiracji zrezygnować.
Czy - kominiarzem np., a ma ten lek wysokości...
...Górnikiem, a ma klaustrofobię...
...Bacą, a ma agorafobię...
...Księdzem, lecz kocha kobiety i chce mieć dzieci...
...Itd. etc.
Podsumowanie: nie masz wyboru, a chcesz pracować w markecie - no, musisz godzić się na pracę w niedzielę. I twoja rodzina też.
WSPÓLNIE, RAZEM, Z RODZINĄ - pospacerować sobie po marketach. dokonywać w nich zakupów - możesz w każdy inny dzień, także tzw. wolna sobotę również, chociażby na złość tym, co nas zrobili z nimi, znaczy tymi sobotami niby wolnymi - w konia.
Słowem - jestem za tym, aby niedziele były dniami radosnymi, otwartymi sklepami - marketami zwłaszcza.